Słowo „obojętność” ma swoje korzenie w języku cerkiewno-słowiańskim. Został znaleziony w psalmach z XIII wieku i oznaczał równość i stałość świadomości. W rosyjskim języku literackim XVIII wieku oznaczał spokój i stałość, męstwo i spokój. Nie wiadomo na pewno dlaczego, ale już na początku XIX wieku semantyka słowa zmieniła się i nabrała negatywnej konotacji, „obojętność” stała się synonimem chłodu, nieuwagi i obojętności.
Martwe dusze
We współczesnej definicji obojętność jest bierną, obojętną, pozbawioną jakiegokolwiek zainteresowania w stosunku do otaczającej rzeczywistości. Istnieje wiele powiedzeń i przysłów, które potępiają to uczucie, a raczej jego brak. AP Czechow nazwał kiedyś obojętność paraliżem duszy. Pisarz Bruno Jasenski w swojej powieści „Spisek obojętnych” napisał: „Nie bój się przyjaciół - w najgorszym wypadku mogą cię zdradzić, nie bój się wrogów - w najgorszym, mogą cię zabić, bać się obojętnych - tylko za ich milczącą zgodą następuje na Ziemi zdrada i morderstwo”.
Istnieje nawet opinia, że obojętność jest dziedziczona jako straszna choroba, w której człowiek nie jest w stanie żyć pełnią życia i cieszyć się emocjami. Współczucie nie jest charakterystyczne dla ludzi obojętnych, są bezduszni, tchórzliwi, a nawet podli, wszystko, co ludzkie, jest im obce. Nazywa się je niedorozwiniętymi, biorąc pod uwagę, że znajdują się na najniższym etapie ewolucji.
Obojętność jako mechanizm obronny
Warunki współczesnego życia są złożone i sprzeczne. Być może nie wypada usprawiedliwiać obojętności, ale być może warto zastanowić się, dlaczego jasna dusza ludzka w końcu staje się bezduszna i obojętna.
Życie człowieka w XXI wieku jest pełne stresu i zmartwień. Kryzysy gospodarcze i bezrobocie, destrukcyjna ekologia i masa chorób, szalone tempo i ryzyko – prawie niemożliwe jest spotkanie z osobą, która nie jest obciążona ciężarem swoich problemów. Jak mówi stare rosyjskie przysłowie, koszula jest bliżej ciała. Trudno szczerze wczuć się w drugiego, często zupełnie obcego, brniejącego po szyję we własnych kłopotach.
Wszystkie media, jako jedno, otaczają człowieka ze wszystkich stron informacjami o śmiertelności niemowląt, rabunkach, katastrofach, wojnach, wypadkach i klęskach żywiołowych, które zdarzają się w każdej chwili we wszystkich zakątkach świata. Jest mało prawdopodobne, aby po tylu negatywnościach, współodczuwaniu ze wszystkimi i wszystkimi, ktoś był w stanie zachować zdrowie psychiczne. Trzeba przyznać, że w takich warunkach człowiek jest po prostu zmuszony do użycia mechanizmu ochronnego – by być bardziej obojętnym na to, co się dzieje.
Ludzkość nie jest beznadziejna. Bezpłatna pomoc psychologiczna, pomoc społeczna, organizacje społeczne i wolontariackie – za większością z nich stoją opiekuńcze osoby, które są gotowe do pomocy. Ale pierwszą rzeczą, której się uczą, nieustannie stawiając czoła nieszczęściom, jest pokora i spokój, ta sama „równość ducha”, którą nasi przodkowie nazywali obojętnością, w przeciwnym razie wszyscy ci sympatyczni ludzie po prostu oszaleją. Społeczeństwo ma tendencję do myślenia kategoriami: obojętność jest zła, responsywność jest dobra. Ale najprawdopodobniej prawda, jak zawsze, jest gdzieś pośrodku.