Prawie nie ma osoby, która nie musiałaby się usprawiedliwiać przynajmniej w drobiazgach. Ale co leży u podstaw pragnienia usprawiedliwienia się, dlaczego wielu ludzi tak uporczywie próbuje udowodnić swoją niewinność, niezaangażowanie w jakieś wydarzenie lub jego przypadek, niezamierzenie?
Niewiele osób w dzieciństwie nie musiało usprawiedliwiać się przed rodzicami lub wychowawcami za jakąś wykroczenie. Dla dziecka chęć uniknięcia kary za wybryki jest całkiem naturalna i zrozumiała, ale dla wielu ludzi nawyk usprawiedliwiania się utrzymuje się przez całe życie. Taką osobę, w charakterystyczny przerośnięty sposób, doskonale opisał Nikołaj Wasiljewicz Gogol w opowiadaniu „Śmierć urzędnika”. Bohater opowieści, Czerwiakow, przypadkowo kichnąc na siedzącego przed nim generała, próbuje usprawiedliwić swój występek. Każdy, kto przeczytał tę historię, wie, do czego to ostatecznie doprowadziło – urzędnik umiera.
Więc jaka jest podstawa pragnienia bycia usprawiedliwionym? Powodów może być kilka. Pierwsza, najbardziej oczywista, to pragnienie człowieka, by się chronić, uniknąć odpowiedzialności. Udowodnij, że jest całkowicie niewinny tego, co się stało. Dzieje się tak, gdy osoba nie przyznaje się do swojego zaangażowania w wydarzenie, które miało miejsce. Jest gotów przenieść odpowiedzialność na każdego, o ile sam nie odpowiada za wykroczenie.
Trudniejsza sytuacja ma miejsce, gdy osoba naprawdę popełniła jakieś przestępstwo, przyznaje się do tego i próbuje wyjaśnić, dlaczego to zrobił. Powszechnie uważa się, że jeśli dana osoba usprawiedliwia się, oznacza to, że jest winna. Źródła tej opinii leżą w psychologii człowieka - nawet jeśli człowiek jest absolutnie niewinny i udało mu się udowodnić swoją niewinność, wciąż pozostaje nieprzyjemny posmak. To bardzo słynne „Nie ma dymu bez ognia”. Dobrze znana technologia oczerniania osoby w mediach opiera się na tej zasadzie: piszą na jej temat celowe kłamstwa, a nawet jeśli uda mu się usprawiedliwić, jego reputacja zostanie znacznie nadszarpnięta. Osoba, która nieświadomie usprawiedliwia się, traci szacunek w oczach innych, dlatego warto usprawiedliwiać się jak najrzadziej. Ale czy są sytuacje, w których pożądana jest wymówka, a raczej wyjaśnienie?
Przede wszystkim ważne jest, aby zrozumieć, co skłania człowieka do szukania wymówek. Bardzo często to pragnienie opiera się na zwykłym ego - człowiek martwi się, co pomyślą o nim inni, jak odbiorą jego obrazę. Przeciwwagą w tej sytuacji jest pokora. Nie ma znaczenia, co o tobie myślą, czy jesteś winny, czy też obwiniają się o ciebie – zaakceptuj to. Wyjątek można zrobić tylko wtedy, gdy nie ma usprawiedliwienia, ale wyjaśnienie twojego działania przyniesie korzyści tym, z którymi rozmawiasz. Spróbuj wytłumaczyć osobie jej błędy, jej złudzenia w tej sytuacji, ale tylko wtedy, gdy zobaczysz, że możesz zostać wysłuchany. Jeśli nie słyszą lub po prostu nie chcą słyszeć, ukorz się i zostaw wszystko tak, jak jest. I to będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Prawda zawsze zwycięża, człowiek zrezygnowany nieuchronnie wygrywa. Powinieneś działać tak prosto, jak to tylko możliwe: obwiniaj - po prostu przeproś, ale nie zaczynaj wymówek, wyjaśniając powody swojego działania. To nie twoja wina - zaakceptuj to. Nie kłóć się, nie udowadniaj swojej niewinności. Zwłaszcza jeśli nie mówimy o sytuacji życia i śmierci, ale o jakichś banalnych codziennych sytuacjach.